Minimalizm i równowaga

Od początku mojej bytności na blogosferze minimalistycznej jestem niejako poza główną falą, poza głównym nurtem tego, co akurat zwie się minimalizmem, trochę buntowniczo można powiedzieć.

Pierwszy powód to wrodzona chęć do zadawania pytań i kwestionowania podanej na tacy (czyli w książkach i na blogach o minimalizmie) prawdy. Nie mam po prostu satysfakcji w bezkrytycznym przyjmowaniu poglądów, wizji i stylu, który jest akurat "na fali". Człowiek po to ma rozum, by rozumować... i tyle.

Drugi powód jest taki, że obecny głównonurtowy minimalizm po prostu nie koncentruje się na człowieku. On koncentruje się na przedmiotach. Koncentruje się na stworzeniu sobie takiego "układu" przedmiotów, który wpisywałby się w pewien trend. 

Podążać za innymi, być takim/taką jak znany minimalista/minimalistka. Kupić takie i takie przedmioty, jakie mają minimaliści, wyrzucić te i tamte rzeczy, bo tak ktoś zasugerował. Zyskać akceptacje otoczenia.

To wszystko czasem kosztem prawdziwego siebie.


Kiedy ten głównofalowy minimalizm nie koncentruje się na przedmiotach to koncentruje się na modzie, byciu trendy, skupia się także na lansie i autopromocji niektórych osób, które podają się za blogerów minimalistycznych.

To też jest niegdysiejszy powód założenia tego bloga, chęć zyskania przestrzeni do rozmawiania o minimalizmie bez cenzury ideologicznej. Bo tu - na tym blogu cenzury ideologicznej nie ma. Owszem, jest "filtr wulgaryzmów", jest zakaz argumentów ad personam typu "jesteś taki i owaki", tępię zdecydowanie spam i komercje, ale cenzury w dyskusji tu nie zobaczysz.

Możesz sobie nawet udowadniać, że ten blog nie jest minimalistyczny a ja z minimalizmem nie mam nic wspólnego. Wszelkie argumenty tego tupu tu przejdą, do chwili kiedy nie wejdą w zwyczajne chamstwo i epitety osobiste.

Trochę więcej luzu...


Tak, blogosfera minimalistyczna jest po prostu miałka, słaba, spięta, cienka jak chusteczka higieniczna. Skoncentrowana wokół modelu: ja - bloger minimalista - specjalista - przyszły autorytet. Będę blogował/a tak jak inni, aż w końcu zaproszą mnie do tefałenu i może wydam książkę. Zrobię karierę....

Tak... dobrze powiedziane: "Karierę". Gonitwa za wpływami, pieniędzmi, albo chociażby, poczuciem bycia ważnym i w centrum "towarzystwa" dawno przyćmiła to, o co powinno tu chodzić...

...przyćmiła minimalizm.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spotkania klasowe po latach - dlaczego wszyscy pieprzą, że to nie ma sensu?

Dorodango

Życie analogowe czy cyfrowe?