Minimalizm czy nie minimalizm... porozmawiajmy na luzie...
Interesuję się zdrową żywnością i kulinariami, nie tylko ja. Mam w otoczeniu znajomych podzielających moje zainteresowania, z którymi nie raz dyskutuję.
Oj mamy mnóstwo wspólnych tematów i nie raz uczestniczę w żywiołowej dyskusji. Czy na przykład kawa to zdrowy napój, zdrowa żywność dająca pozytywne efekty czy wprost przeciwnie, rodzaj legalnego narkotyku, który zmienia percepcję i podkręca organizm ponad normę.
Czy piwo bezalkoholowe może być zaliczone do zdrowej żywności, czy też to śmieć dietetyczny i zastrzyk zbędnych węglowodanów.
Kategoryzujemy, spieramy się. Tak, twierdzi Kolega, kawa jest zdrowa - nie, twierdzę ja z drugiej strony, kawa to raczej nie jest zdrowa żywność, to używka.
Pada deszcz argumentów, dyskusja rozkręca się...
...i co? I nic. Na ogół każdy z niej wychodzi i tak przekonany o swojej racji, a nawet jeszcze bardziej w niej utwierdzony, ale nie zaburza to koleżeńskich relacji dorosłych ludzi.
Ot, normalna rzecz, każdy ma swoje przekonania, każdy ma prawo je głosić, dyskutować. To, że nie zgadzam się z jednym Kolegą w kwestii piwa bezalkoholowego nie znaczy, że mamy zrywać relacje, wprost przeciwnie... jest to okazja do kolejnego spotkania i uprawiania sztuki dyskusji.
Telefon z jabłkiem na obudowie...
wersja minimalistyczna... ;-)
Ciekaw jestem dlaczego inaczej jest w środowisku minimalistycznym?
Na forum publicznym leci na przykład mój klasyczny wpis o tym, że uważam pewne gadżety elektroniczne i marki za nieminimalistyczne.... i co?
Pada od różnych przypadkowych ludzi mnóstwo argumentów personalnych, w stylu: Jesteś taki i owaki. Jesteś zakompleksiony, zazdrościsz, jesteś głupi, jesteś !##$^, twój blog to g..., masz ból d... bo masz tylko szajsunga...
Ostatnio taki deszcz hejtu zauważyłem wczoraj na FB.
Trudno mi zrozumieć takie skrajne reakcje i to, że gównoburza nad moim blogiem nie ustaje. Ciekawi mnie mechanizm, niemal religijnego kultu, jakim rzekomi minimaliści (najczęściej ci z FB) darzą niektóre marki, szczególnie telefony i laptopy z owocem na obudowie i czytniki e-booków.
Czy im naprawdę chodzi o minimalizm?
Może przeprowadzimy kolejny eksperyment myślowy? Czy jeśli teraz napiszę u siebie, że klasyczny, stalowy włoski czajniczek do kawy wydaje mi się bardziej minimalistyczny niż bezprzewodowy, plastikowy czajnik elektryczny marki Philips, zlecą mi się z hejtem fani Philipsa, a ta część z was, która na Philipsy w domu obrazi się śmiertelnie?
To zabawne, to dziecinada.
Dziecinadą są dla mnie pełne oburzenia komentarze z fejsa, że ja śmiem w ogóle kategoryzować, dzielić rzeczy na minimalistyczne i nie. Dlaczego jednak mam tego nie robić i komu to przeszkadza?
Jak pisałem, jestem fanem zdrowej żywności i nie raz ze znajomymi kategoryzujemy produkty a nawet marki spożywcze pod kątem "zdrowotności", taka selekcja jest naturalna dla sympatyka jakiejś idei, lub stylu.
Tak, kategoryzowanie, selekcja, dążenie do spójności indywidualnego stylu jest czymś 100% naturalnym. Także normalne jest wybieranie, który gadżet jest bardziej minimalistyczny i będzie bardziej pasował do salonu, urządzanego w duchu prostoty i minimalizmu.
Nie widziałem jednak, aby np. zwolennicy mleka koziego tak skakali do gardeł zwolennikom mleka niskolaktozowego, jak to się dzieje na minimalistycznej facebookosferze.
To wszystko jest bardzo zastanawiające i chyba pokazujące prawdziwą naturę nas - minimalistów - czy nie za bardzo lubimy się kłócić? Zupełnie niepotrzebnie... porozmawiajmy na luzie...