Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2012

Blogowanie a oszczędzanie czasu. Czas to pieniądz!

Obraz
Czy blogowanie jest stratą czasu? Czy nie lepiej  byłoby oszczędzić cenny czas zaprzestając blogowania? To pytanie nie raz zaprzątało moja głowę - a co jak co - jestem człowiekiem zajętym. Ponieważ jednak naprawdę polubiłem blogowanie zdecydowałem się rozwiązać dylemat inaczej. Po pierwsze staram się blogować  bardziej fachowo, a mniej osobiście . Może nie wszyscy to odczuwają - bo wciąż w moich blogach można znaleźć osobistych akcentów, ale taka jest moja decyzja i ja to widzę w swojej pisaninie. Oczywiście popełnię nie raz przysłowiowy post o pupie Maryny (co jak co, w sumie ostatni post był dokładnie o przemarzniętych pupach), ale mniej ogólnie ściśle osobistych akcentów. a) blogując fachowo, nie znaczy, że staram się pozować na ultra-profesjonalistę, po prostu skupiać na rzeczach praktycznych , przydatnych dla każdego, b) człowiek dorosły, który ma już rodzinę, ma raczej ukształtowany konstrukt światopoglądowy , pewne zwyczaje, rzeczy które go drażnią - tu znów będzie co

Leginsy, kozaczki, opięta pupa... i aspekt finansowy.

Siedzę sobie teraz przez chwilę w biurze i najzwyczajniej w świecie się obijam, a co.... trzeba kiedyś. Zerkam sobie przez okno i patrzę na dziewczyny i kobiety przemykające do sklepu. Jeśli chodzi o leginsy, kozaczki i opięte ciasno pupy wspomniane w tytule to tak właśnie wygląda większość z nich. Cóż, obecna moda podkreśla walory kobiece takie jak nogi, pupa, talia - zatem człowiek może się opatrzeć do woli... ...stylu i mody komentować nie będę, bo się na tym nie znam, co do ciasno opiętych pup... powiem tak... wierzę, że każda kobieta ma w sobie piękno, jestem jednak świadomy, że ja - typowy samiec nie koniecznie zawsze mogę to piękno zrozumieć :P No i wszystko pięknie, widoki też, gdyby nie jeden szczegół - wieje zimny wiatr, zacina lekko śniegiem i już jest całkiem biało. Ja bez żadnej krępacji wbiłem się w kalesony, bluzę polarową i płaszcz, ponadto jestem całkiem "masywny", czego może nie widać, ale jednak ta zbita góra mięcha trochę ciepła trzyma... ...a te b

Minimalizm może być łatwy.... czyli znów o pozbywaniu się rzeczy - sprzedaż niepotrzebnych ubrań.

Rzecz może bardziej nadawałaby się na blog Racjonalne Oszczędzanie, jednak tam omawiamy konkurs  a tymczasem to co wam teraz napiszę ma swoje minimalistyczne oblicze. Co jak co w domu na ile się da coraz częściej wdrażam minimalistyczne i oszczędne praktyki, niektóre nie spotykają się z aprobatą i tu trzeba złotego kompromisu - niektóre - tak jak obecna akcja są miłe dla oka i... portfela. W ramach przewietrzania szaf pozbyliśmy się wielu rzeczy/ubrań niepotrzebnych, takich których po prostu się już nie nosi, a zagracają szafy bo... (tu proszę wpisać kilkanaście powodów), młode pokolenie także z ciuchów wyrasta i tu się robi problem... oddawanie znajomym?.... różnie bywa z tymi znajomymi i ich reakcjami - stąd wiele osób woli wystawić nieużywane ciuchy pod śmietnik.... ale po którejś z kolei sesji obdarowywania rodziny i znajomych oraz wystawce śmietnikowej stwierdziłem, że może lepiej te ciuchy sprzedać... ...sprzedaż przez internet jest jednak niewdzięczna i bardzo czasochłonna

Minimalizm nie jest łatwy.

Krótko i na temat. Ty czy ja jesteśmy minimalistami. Czy ludzie w naszym otoczeniu nimi są? niekoniecznie! Jak przekonać bliskich, rodzinę, otoczenie do naszego punktu widzenia? ...że nie trzeba? Jak to? Przecież nie funkcjonujemy sami. Chyba, że ktoś żyje sam, zupełnie po swojemu, niezależnie. Zatem jak przekonać bliskich do naszego punktu widzenia, choćby do punktu, w którym nasz minimalizm nie konfliktuje się z ich 'maksymalizmem' (czy w ogóle jest takie określenie jak maksymalizm?)? Na to pytanie dziś nie odpowiem, chyba, że ktoś z czytelników miałby swoją koncepcję - to proszę bardzo.

Jak zostałem minimalistą?

Dobre pytanie! Nie zawsze byłem minimalistą, jako nastolatek byłem niesamowitym chomikiem, zbieraczem, mój pokój był obklejony plakatami, rysunkami i czym popadnie po sam sufit, z resztą na suficie też potrafiłem coś przykleić albo zainstalować - wisiały tam lekkie instalacje aerodynamiczne, których zadaniem było wykazywać cyrkulację powietrza w pomieszczeniu... Półki uginały mi się dosłownie... od wszystkiego! Minimalistą stałem się stopniowo, w czasie studiów. Konieczność relatywnie częstych przeprowadzek, mobilność, praktyka życia w dużym mieście pokazała mi, co jest dla mnie najwygodniejsze - czyli możliwość zapakowania "całego życia" w plecak i dwie torby oraz możliwość ruszenia dalej - stopniowo minimalistyczne zwyczaje polubiłem, polubiłem także bardziej niż zwykle ten styl (jeśli chodzi o sztukę, design, architekturę). Polubiłem także minimalizm w innych aspektach życia - na początku był on co prawda nieco wymuszony (finanse!) potem jednak bardzo dobrze się w tym od

"Dobre słowo" jest moją największą bronią.

Naokoło widzę chamstwo, zgryźliwość, obgadywanie jeden drugiego za plecami, a także butę i buractwo, które niektórzy w tragiczny (dla nich) sposób mylą ze 'szczerością' i twardością charakteru. Istotnie - takie postępowanie wśród 'prostego ludu' wydaję się popłacać - cham jest na ogół traktowany lepiej przez otoczenie, budzi większy respekt, bo nie wiadomo.... Nie interesuję mnie to jednak! Jasne, kiedy trzeba zagadać ostro - to trzeba, nie mam jednak jakiejś potrzeby okopywać się za zasiekami z chamstwa i zgryźliwości i czekać aż pociski spadną, wprost przeciwnie - wychodzę do ludzi i rozmawiam. Moją największą bronią jest jednak "dobre słowo"! Nie chodzi o to by komuś ściemniać! O.. tego nie lubię! Zamiast jednak wynajdywać w otoczeniu każdą możliwą sytuację negatywną i na niej się skupiać, staram się postępować odwrotnie i skupiać się na dobrych bodźcach. - Jeśli jem naprawdę dobry posiłek w barze, czy restauracji - głośno chwalę go. np. w tym stylu

Styl komentarzy minimalisty - pozbywanie się rzeczy i 100 przedmiotów raz jeszcze?

W epoce pisania o minimalizmie o tematach z nim związanych na dotychczasowym blogu nie raz wpadałem w wojowniczy i nieco moralizatorski ton - wydaję mi się, że dobrym pomysłem na przyszłość będzie przypomnienie tamtych tematów, ale jednak nieco stemperuję co bardziej wojownicze wnioski i pomysły naprawiania świata. Dajmy na to ostro krytykowałem idee posiadania max, 100 przedmiotów, i oczywiście dalej się nie zgadzam z tym, jakoby posiadanie tej czy innej liczby przedmiotów było wyznacznikiem czyjegokolwiek minimalizmu - dlaczego? O tym niedługo, ale najprostszym wyjaśnieniem jest to, że kwestie posiadania danej liczby przedmiotów mogą być pochodną tak wielu czynników, a sama liczba tak różna w zależności od danej metodologii liczenia, że głowa pęka. Jednakże sama idea policzenia przedmiotów, zrobienia listy, zastanowienia się nad koniecznością posiadania rzeczy X czy urządzenia Y jest jak najbardziej słuszna. O ile nie pójdziemy w ekstremum, może to okazać się pożytecznym doświadc

Co ludzie powiedzą? #2

Aby zaimponować ludziom, których tak naprawdę nie lubimy, kupujemy rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebujemy, za pieniądze , których jeszcze nie mamy. Tym swobodnym cytatem z Fight Club zaczynam dzisiejszy post - oddaje on doskonale kołowrotek zniewolenia konsumpcjonizmem i długami - codzienną udrękę, którą przechodzi wielu z nas. Na ile ważne jest "co ludzie powiedzą", na ile istotne jest nasze samopoczucie i nasze własne cele? Ja dajmy na to jestem pod ogromną presją środowiskową i rodzinną. Otóż mężczyzna w moim wieku z moim stażem pracy powinien już mieć co najmniej dom pod miastem. Nie ważne przy tym, czy za swoje pieniądze, czy za pożyczone od banksterów (zdajecie sobie sprawę, że w przerażającej większości jest to ten drugi scenariusz). Nie ważne są tu konsekwencje wyborów, czy realne potrzeby - ważne jest "Co ludzie powiedzą?". Nie liczysz się jako człowiek - ważny jest twój ubiór, twój samochód, twój dom, posiadane sprzęty... Nigdy się nie z

Co ludzie powiedzą?

W ostatnim poście skrytykowałem podążanie za modą i robienie kultu z tej czy innej ksiażki. Cóż, w naszym kręgu kulturowym jest jedna ksiażka, a wlasciwie powienienem rzec z szacunkiem Księga, z której można robić kult - ponieważ jednak na zadnym z moich blogów z premedytacją nie podejmuję kwestii religijnych - jako zbyt osobistych kwestii światopoglądowych - o Biblii nic tutaj nie napiszę. Nie czuję się żadnym guru, czy nauczycielem w żadnej kwestii. Jestem po prostu zwykłym, skromnym użytkownikiem bloggera. Ta czy inna religijność w naszym Kraju jest jednak mocno spleciona z zaściankowością, tzw. moherem, czy też ze źle pojętą małomiasteczkowością, której rdzeniem nie jest żadna Święta Księga tylko prosty mechanizm stadny, który można podsumować jednym prostym pytaniem: "Co ludzie powiedzą?" Cieszę się, że zaznałem w życiu wystarczająco wiele wielkomiejskiego życia, aby na rzeczone pytanie mieć do pewnego racjonalnego stopnia - polewkę. Dla mnie nie jest istotne co lu

Dieta niskoinformacyjna a tzw. prawdziwy minimalista.

Obraz
Ten post jest swobodnym nawiązaniem do dyskusji na temat tzw. "diety niskoinformacyjnej". Po pierwsze wydaje mi się, że sam preferuję podejście niskoinformacyjne, ale nie wywodzę tego z żadnej mądrej książki. Doskonale rozumiem, że jest tam jakaś książka, że coś jest modne - książki tej nie czytałem i w ramach starannego selekcjonowania informacji nie zamierzam na razie. Ot, paradoks. :) W ogóle nie preferuję stylu działania typu: 1. Jakiś myśliciel napisał książkę (Autor MUSI pochodzić z USA , bo tylko tam bije źródło prawdziwej wiedzy tajemnej). 2. Ta książka jest modna bo jest modna. (Na tej samej zasadzie jak niektórzy celebryci są znani, z tego, że są znani.) 3.  Wypada przeczytać tę książkę, bo inaczej nie jesteś "trendy", nie jesteś prawdziwym X, prawdziwym Y czy innym prawdziwym minimalistą. Zamiast faszerowania się książkami-bibliami różnych *izmów wolę swoje własne przemyślenia, ich zastosowanie w praktyce, preferuję także czytanie blogów/wypo

Chamstwo w sklepie

Obraz
Mam mały dylemat, dziś zostałem w dość chamski sposób potraktowany przy innych ludziach przez pracownicę jednego ze sklepów (sieciowych), mniejsza o przyczyny, szczegóły i różnicę zdań (na pewno nie będę tu tego opisywał), ale sytuacja mocno przypomniała mi sytuację z czasów komuny, kiedy sprzedawczyni/ekspedientka miała władze i wpływy większe niż niejeden profesor, klient był natomiast śmieciem. I teraz mały dylemat - mając na uwadze oszczędzanie sobie nerwów i czasu odpuścić, zrezygnować i nie psuć sobie więcej krwi - czy interweniować u kierownika sklepu (nieobecnego podczas zajścia) lub nawet u właściciela. Z drugiej strony w placówce owej z pewnych przyczyn kupować będę nie raz i popuszczenie oznacza przyzwolenie na złe traktowanie mnie jako klienta, co podejrzewam także popuszczenie może spowodować większe rozzuchwalenie się chamskiej pracownicy i potencjalne szkody nie tylko dla mnie, ale i szczególnie dla w jakimś stopniu "słabszych psychicznie" osób. Ja po

Minimalizm a rezygnacja z kontaktów z ludźmi.

Obraz
Wczoraj w komentarzach rozwinęliście problem rezygnacji z kontaktów z ludźmi, sugerując, że to nie zawsze musi być takie złe i naganne (moralnie??!), dziś napiszę kilka słów co o tym myślę. Rozumiem po części rezygnowanie z tzw. toksycznych znajomości - a może nawet nie znajomości, tylko pewnych toksycznych praktyk - czyli np. rezygnację z wychodzenia z dawnym kolegą do pubu w czasie spotkań kilka razy w roku i zachlewaniu się na umór. Człowiek w którymś momencie dojrzewa i takie szczeniackie i niemądre zachowania przestają mu odpowiadać (zamiast "zalewania pały" woli kulturalną rozmowę w kawiarni) i w tym momencie jest pierwszy odruch - nie! towarzystwo Tomka mi już nie odpowiada - Tomek to ochlej i menel, tylko mnie ciągnie na złą drogę! Nie kontaktuję się z Tomkiem... Zaraz, zaraz! A może Tomek to samo pomyśli w którymś momencie o mnie czy o tobie?! Nie będę kontaktował się z R-O bo to menel, ochlej i zawsze jak się kontaktujemy - kończymy w pubie?! Przecież wcz

Minimalizm a relacje z ludźmi.

Obraz
Ten post dość mocno przeredagowałem, usuwając cytat, którego być może użyłem niepotrzebnie... mowa była o "wyrzucaniu ludzi" tak jak niektórzy wyrzucają zbędne przedmioty. ...ja nie piszę tutaj o jakichkolwiek ludziach, których moglibyście znać - piszę o pewnej grupie ludzi, których obserwuje w otoczeniu, czasem w bliskim otoczeniu, którzy nie mają skrupułów aby "wyrzucić człowieka" tak jak się wyrzuca niechcianą, lub niemodną rzecz. Nie wiem na ile te osoby są minimalistami. Cechą wspólną tych osób jest to, że są o kilka lat młodsze ode mnie. To po prostu osoby, które z dzieciństwa nie pamiętają tzw. komuny i PRLu, po prostu fizycznie nie mogły pamiętać tego okresu dzieciństwa, lub jeszcze się wtedy nie urodzili. Tamte realia były trudne i zahartowały ludzi, którzy się wtedy wychowywali. Jeśli chodzi o materializm i konsumpcjonizm właśnie w tej nieco starszej grupie częściej widzę osoby z trzeźwym dystansem do tego szaleństwa. Oczywiście pełen szacunek