Minimalizm w szafie dziecięcej
Kilka ubrań na kilka miesięcy, a może lat dziecka - brzmi nierealnie?
Niekoniecznie.
Ponad rok temu, kupiłam maszynę do szycia Silver Crest - niecałe 400 zł w Lidlu. Jest jedną z najtańszych, a jednocześnie solidniejszych, ponieważ posiada metalowe wnętrze.
Kupiłam i co z tego? "Jak ktoś umie to se może".
A właśnie - nigdy wcześniej nie miałam żadnej maszyny w rękach, ba! Nawet nie stałam koło krawcowej w trakcie szycia. Wzięłam instrukcję i zaczęłam się uczyć sama, jak przeciągnąć nitkę, jak założyć igłę. Godzinka.
Na początek wystarczyły dwa ściegi - prosty do zszywania i zygzakowy, by się brzegi nie strzępiły.
I właściwie na tym można poprzestać.
A jakie zyski? Jakby policzyć sam zakup nowych spodni dla 6-latka... Maszyna zwróciła się w tydzień.
Mój syn potrafił przez ponad tydzień przychodzić ze szkoły codziennie z dziurą na kolanie albo i dwóch - w klasie panowała moda na ślizg kolanowy. I co, wyrzucać?
Młodszy miał nieestetyczne niespieralne już plamy z marchewki, soczków, deserków, maści leczniczych.
Do tego obaj - polecę banałem - rosną jak na drożdżach, wyrastają w kilka miesięcy, a zdarza się, że i tygodni ze swych rozmiarów.
Do tego wieczny kłopot z pojemnością szaf.
Plama, dziura co za pech!
Odkąd mam maszynę, na plamy naszywam aplikacje wycięte z wesołej zasłonki, czy nie używanej pościeli (można kupić też gotowe, ale zwykle są sztywniejsze i trudniej przeszywać)
Na dziury w spodniach, naszywam podobne aplikacje, lecz z nieco grubszych materiałów lub całe kieszenie odprute z nieużywanych już dżinsów.
Rajstopkom, z których wyrosło dziecko, ucinam stopki, podwijam brzeg, przeszywam i już są kalesony/legginsy w których można pochodzić jeszcze z rok.
Spodnie wybieram w większym rozmiarze - jeśli są za duże na dziecko - wystarczy podszyć nogawki, a gdy do nich dorośnie - podszycie odpruć. W niektórych udaje się jeszcze rozpruć oryginalny zakład, co często daje nam centymetr dodatkowej długości i kolejne parę miesięcy noszenia. Góra zwykle jest regulowana gumką lub paskiem. Za dużym dresom można wszyć w nogawkach też gumkę - dzięki temu nie przydeptują się i wyglądają naturalnie.
Sweterki i koszulki mają tendencje do rozciągania się w praniu, zwłaszcza jeśli nie posiada się siatkowanego worka do prania - dzięki maszynie łatwo zwęzić przeszyciem boki - to tylko dwa przesunięcia wzdłuż krawędzi.
Dzieci są szczęśliwe.
Maluchy przyzwyczajają się do swych ubrań i nie lubią z nimi rozstawać, a i każda nowa aplikacja - ciuchcia, samochód z ulicą, misiek, głowa Spidermana, to dla nich prawdziwa frajda, nawet jesli coś się w trakcie podszywania przekrzywi, jeśli to kształty bardziej umowne...
Ile zaoszczędziłam pieniędzy nie kupując wciąż nowych ubrań, ile miejsca w szafie, nie dopasowując co sezon rozmiarów? Któż to wie. A przecież ta sama maszyna obszywa i moje ubrania i firanki i zasłonki, jak tylko przyjdzie mi na to ochota.
Autorką artykułu jest Baba ze wsi
Zapraszam także na artykuł autorki:
w czym skladasz te fotki?
OdpowiedzUsuńW picasie.
UsuńHmm... powiadasz, że nigdy wczesniej nie miałaś do czynienia z maszyną?
OdpowiedzUsuńTo mnie zachęciłaś...może dokonam zakupu, jak następnym razem będzie w Lidlu, bo słyszałam o niej same dobre opinie.
A ja i tak jestem na lepszej pozycji startowej, bo kiedyś nawet udało mi sie popełnić sukienkę, szyjąc na maszynie Teściowej :D
Nie miałam :)
UsuńJa nie kupowałam bezpośrednio w Lidlu, bo się zagapiłam - zamówiłam sobie mailem, ściągnęli z magazynu, dowieźli do najbliższego sklepu i zadzwonili, że już można odebrać :)
Jest prosta nawet dla takiej początkującej jak ja, choć już zaczyna po roku hałasować i częściej wymaga czyszczenia, ale nawet z dżinsem sobie radzi :)
Za to ovelocki tej firmy to ponoć porażka.
Sukienkę, ach... jeszcze się nie odważyłam... Na razie ekotorby, kominy, chusteczniki, zasłonki, pokrowce na sofę :)