Początkujący minimalista? Jak prawidłowo wyrzucać przedmioty?
Nieuchronnie
w naszym minimalizmie dochodzimy w końcu do momentu, w którym
przeszkadza nam nadmiar posiadanych wcześniej przedmiotów, ubrań,
bibelotów, sprzętów, itp.... zaczynamy wyrzucać! Jednak
większość z nas na początku robi to źle!
Nieprzemyślane
wyrzucanie przedmiotów do niczego nie prowadzi, a także (być może)
oddala nas od minimalizmu! Dlaczego?
Osobę,
która zetknęła się z filozofią minimalistyczną "niedzielne"
wyrzucanie przedmiotów po prostu rozregulowuje mentalnie. Przecież
wcześniej, przed przeczytaniem błyskotliwej książki o motywacji i
minimalizmie czy wejściem na blogosferę z tymi przedmiotami
łączyła nas jakaś emocjonalna więź!
Rzucenie
się w wir porządków i pochopne wyrzucanie prowadzi do
konsumenckiego syndromu odstawienia. Powstałą emocjonalną
lukę tak czy inaczej zapełnimy. W najlepszym razie kupując
(finansowo czy ilościowo) więcej niż posiadaliśmy
wcześniej. Przypomina to niekiedy efekt yo-yo w odchudzaniu!
Jak
zatem prawidłowo wyrzucać przedmioty?
Każdy
wyrzucany, ważny dla nas, przedmiot trzeba "przepracować
mentalnie", a najlepiej to zrobić nie wyrzucając go w
klasycznym sensie, ale raczej starając się znaleźć dla niego nowe
życie, nową funkcję, może nowego właściciela, któremu
sprawimy radość podarunkiem (albo okazjonalnym odkupem).
Wyrzucając
przedmiot, trzeba postawić się trochę w roli ekologa, praktyka
recyklingu, wziąć pewną odpowiedzialność za „odpad”, który
de facto tworzymy. Dopełnić cykl życia tego przedmiotu. Znaleźć
dla „usuwanego” przedmiotu jakiś pożytek, zaangażować
wyrzucany przedmiot w jakiś „proces twórczy”... Już chyba
rozumiecie co mam na myśli!
Co
to w ogóle daje?
Po
pierwsze unikamy niepotrzebnego „dzikiego” wyrzucania, co jest
równie niemądre jak niepotrzebne „dzikie” zakupy
(wypraktykujesz – przekonasz się o czym mówię). Uczymy
się tu pewnego procesu i holistycznego postrzegania przedmiotu jako
całego „cyklu życia” pewnego „kawałka materii”. Uczymy
się odpowiedzialności i konsekwentnego postępowania minimalisty.
Tak,
to jest postępowanie ekologiczne, ponadto...
Zdziała
to w przyszłości jak szczepionka na niepotrzebne zakupy np.
emocjonalne kupno niepotrzebnych bibelotów i późniejsze zagracanie
mieszkania. Rekompensowania sobie różnych problemów zakupami, bo
przecież ich „cykl życia” także stanie się kolejnym o ile nie
problemem, to zagadnieniem do „przepracowania”.
Nasi
przodkowie niczego nie wyrzucali!
Każda
rzecz może się przydać (tak, to prawda!) i nic dziwnego, że z
perspektywy osób starszych, pamiętających „chudsze czasu” całe
to wyrzucanie i ostentacyjny minimalizm wydaje się dziwaczną
fanaberią.
Weźmy
przykład z mądrości przodków i przede wszystkim tak kupujmy,
by potem nie wyrzucać! Niech przedmioty służą nam długo, w
kilku formach, niech zepsute rzeczy będą naprawiane, a te
zniszczone, twórczo przerabiane na „stare-nowe”. Nauczmy się
ekologii, ograniczmy jednorazowy plastik, ograniczmy konsumpcjonizm i
wieczną gonitwę za „nowszym modelem” i modną marką
(=późniejszą pętlą ratalną na szyi).
Nie
jest sztuką wyrzucić, by potem się obkupić na raty, albo na zakupy brać pożyczki chwilówki! Zatem
po pierwsze... nie wyrzucaj! Kreuj! Panuj nad przedmiotem, tak by on
(lub jego nowszy model ze sklepu) nie panował nad Tobą!