Głębia smaku – bez zbędnych komplikacji (wpis sponsorowany)

Kluby, puby I wszelkiego rodzaju imprezowi barmani prześcigają się w tworzeniu nietypowych – a nierzadko całkowicie szalonych – kombinacji alkoholi I wszelkiego rodzaju dodatków. Dobry drink musi być skomplikowany, wielobarwny… a w zasadzie dlaczego? Czy nikt nie zauważył, że owczy pęd do komplikowania sprawia, że smaki i aromaty szlachetnych skądinąd trunków mieszają się, w najlepszym wypadku tłumiąc część ich zalet, w najgorszym – przytłaczając nadmiarem wrażeń.
Owszem, drinki są pod wieloma względami wygodnie – łatwe w odbiorze, atrakcyjne wizualnie… napoje typu wypij i zapomnij. Ale czy aby na pewno chcemy spożywać alkohol w takiej właśnie formie?

Piękno tkwi w prostocie

Jeżeli naprawdę chcemy się odprężyć, poczuć przyjemność płynącą z odkrywania nowych doznań – a jednocześnie cenimy sobie produkty wysokiej klasy – warto zainteresować się whisky. I to nie najtańszymi, marketowymi blendami – chociaż można zacząć od nich oswajanie tego trunku (albo użyć do drinków) – ale trunkami ze średniej półki. Spożywane w długie wieczory, zarówno w zaciszu gabinetu czy czytelni, jak i z grupką oddanych przyjaciół – otworzą przed nami bogactwo smaków i zapachów, które śmiało i z powodzeniem możemy porównywać ze skomplikowanym światem wina. Dodajmy do tego romantyczną legendę i wyrobiony zarówno przez historię, jak i marketing wizerunek trunku dla twardzieli – i mamy ciekawą alternatywę dla mody na skomplikowane i kolorowe koktajle.

Czym w ogóle jest whisky?

W największym możliwym uproszczeniu – to wysokoprocentowy napój alkoholowy, destylat na bazie jęczmienia i innych zbóż, który został poddany procesowi dojrzewania w drewnianych beczkach. Według legend jej recepturę opracował w VII wieku patron Irlandii, święty Patryk – a dziś kojarzona jest przede wszystkim ze Szkocją. Najbardziej znane rodzaje to popularna blended – oraz wyrafinowana i droższa single malt. Tyle teorii.
Można jeszcze wskazywać różnice pomiędzy poszczególnymi regionami produkcji (z wielką czwórką – Szkocją, Irlandią, USA i Japonią), a nawet wskazywać różnice pomiędzy tradycyjnymi szkockimi regionami produkcji whisky – ważne jest jednak to, że mamy do czynienia z produktem wysokiej (na ogół) klasy.

No dobrze, ale dlaczego whisky jest taka droga?

Porównanie cen między – przykładowo - „wodą życia” a zbliżoną do niej zawartością alkoholu (a często i składem) wódką wypada wyjątkowo niekorzystnie dla tej pierwszej. Pomijając koszty transportu i podatki – w przypadku trunków ze średniej półki różnice mogą sięgać kilkuset procent! Czy nie mamy do czynienia z kolejnym produktem, w którym płacimy za markę i renomę?
Zacznijmy od tego, że produkcja whisky jest znacznie droższa od produkcji wódki – zaczynając od składników (dobrej jakości jęczmień kosztuje więcej niż ziemniaki czy żyto), poprzez destylację (lepsze whisky wciąż powstają w alembikach – kolumny rektyfikacyjne zapewniają wyższą wydajność i niższą cenę, ale cierpi na tym smak i aromat. 


 
Nie mniejsze znaczenie ma wieloletnie dojrzewanie w dębowych beczkach – aby trunek mógł szczycić się mianem szkockiej whisky lub irlandzkiej whiskey musi spędzić w nich minimum 3 lata, a wiele z nich leżakuje znacznie dłużej. Beczki nie są szczelne – dlatego też corocznie ulatnia się pewna ilość trunku, znana jako „Angel’s Share” (dywidenda dla aniołów).
Na koniec wreszcie whisky (czy blended, czy single malt) musi zostać poddana kupażowaniu – to w dużej mierze od tego etapu zależy jej smak i aromat.
Wszystko to kosztuje – i sam proces produkcji jest wyraźnie droższy od tego, którego owocem jest popularna czysta.

Czy warto pić whisky?

To pytanie musiało paść – w końcu nie każda rzecz, której produkcja jest skomplikowana i droga, jest warta uwagi i zakupu. Czy przyjemność płynąca ze spożywania whisky rekompensuje wydatki z nią związane? Dla wielu miłośników szkockiej odpowiedź brzmi „oczywiście” – i warto przynajmniej spróbować, czy zaliczamy się do ich grona.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spotkania klasowe po latach - dlaczego wszyscy pieprzą, że to nie ma sensu?

Dorodango

Życie analogowe czy cyfrowe?