Dwa różne oblicza minimalizmu. Minimalizm estetyczny – minimalizm filozoficzny
Na temat moich
ostatnich artykułów o komputerach z logiem nadgryzionego owocu
wywiązała się w internecie, w szczególności na Facebooku,
niejedna dyskusja. Aby zrozumieć genezę tych artykułów i
wielkiej dyskusji ze mną fanbojów Apple oraz weekendowych
minimalistów zadajmy sobie pytanie – czym jest minimalizm? Nie
wiem, czy się zdziwicie, lub nie, ale nie ma jednego minimalizmu -
minimalizmy są dwa.
Minimalizm #1 –
kierunek w sztuce, wystroju, wzornictwie przemysłowym, urządzaniu
mieszkania.
Oznacza to, że
„życiowo” możesz być „maksymalistą” = w przypadku naszych
dyskutantów, fanbojów ultradrogich komputerów, markowych gadżetów,
markowych ciuchów, markowych samochodów. Fanem szpanu, mistrzem
robienia wrażenia na otoczeniu. Blogera minimalistę według
wariantu #1 poznasz po sztandarowym – promowanym w internecie -
zdjęciu uśmiechniętej buzi z drogim, markowym komputerem z logiem
owocu w tle, ultradrogim rowerem, kilkoma iSprzętami, markowymi
ciuchami i gadżetami. W środowisku minimalistów wariantu #1 modne
są np. drogie marki sportowo-turystyczne... Minimalizm #1 to na
dzień dzisiejszy „konsumeryzm” w stylistyce minimalistycznej. I
to by było zasadniczo na tyle. To tylko rodzaj stylistyki
artystycznej. To ani złe, ani dobre – po prostu jakiś tam trend
mody. Ta moda minie, przyjdzie inna... ot, samo życie. Dziś
minimalista, jutro neo-hipster, pojutrze cyber-maksymalista...
Minimalizm #2 –
kompleksowa filozofia życiowa.... minimalizm filozoficzny.
Minimalizm
filozoficzny to między innymi spokój ducha – szukanie harmonii i
optimum, to umiar, dystans i bardzo luźne, bezemocjonalne podejście
do posiadanych przedmiotów.
Minimalizm
filozoficzny to miedzy innymi pewna powolna, racjonalna (ale nie
bezwzględna) redukcja liczby posiadanych przedmiotów, na tej
zasadzie, że minimalista filozoficzny nie urządza szalonych
weekendowych rewii wyrzucania rzeczy – tylko po to by kupić czym
prędzej ich modne, minimalistyczne odpowiedniki. Taki minimalista –
np. w przypadku komputera - poczeka spokojnie do technicznego końca
„cyklu życia przedmiotu” - dopiero potem wybierze się na
zakupy. (I to niechętnie – minimalista#2 nie lubi bowiem wędrówek
po galerii handlowej – on woli wędrówki po lesie i górach).
Minimalista
filozoficzny nie lubi tego całego ładunku emocjonalnego
towarzyszącego przedmiotom. On raczej kupi sprawdzony, używany
rower sportowy od kolegi „bajkersa”, który poluje na nowszy
model, zaprowadzi ten rower do mechanika rowerowego (bez
zazdrości, zawiści i emocji da zarobić co nieco swojemu
koledze, prywaciarzowi-mechanikowi). Jeśli chodzi o
ekskluzywną markę na tym rowerze to minimalista filozoficzny ją
nawet zamaskuje albo przejedzie sprayem, aby jej było go widać. Po
co? Aby coś sobie udowodnić? Nie – po prostu, aby taki rower
budził znacznie mniejsze zainteresowanie złodziei a nasz
minimalista filozoficzny mógł nim w spokoju gdzieś pojechać i
zostawić przypięty bez stresu. Minimalista filozoficzny nie chce
się bowiem denerwować o drogi przedmiot... rozumiecie?
(Czy wiecie, że
mój rower – dość markowy i profesjonalny – spreparowany
dokładnie w taki antydesignerski sposób – ktoś kiedyś ukradł
niszcząc zabezpieczenie, a potem, po jakimś czasie... odstawił na
miejsce? Paser nie był zainteresowany, a złodziej nie miał z tym
co zrobić – po co sobie robić problem?)
Myślę, że
przedmioty są dla minimalisty, a nie minimalista dla przedmiotów....
jasne?
Minimalista
filozoficzny się prywatnie nie lansuje, każdy lans (poza życiem
profesjonalnym, gdzie to bywa potrzebne) uważa bowiem za lekki
obciach – niezgodny z filozofia umiaru i skromności. Zatem na
zdjęciu, które opublikuje na swoim blogu o minimalizmie raczej ukryje logo
komputera z jabłkiem, na którym codziennie pracuje np. jako grafik,
po co się dowartościowywać „strzelając japcem” przed nosem
dzieci neostrady?
Taka osoba (jak
autor tego wpisu) kupując markowe przedmioty zwraca uwagę, by ta
marka nie była eksponowana. Np. akceptowalne jest dyskretne,
wyszywane nieco innym odcieniem nici, logo firmy – niegustowne jest
obnoszenie się z wielkim wybombanym logiem, czy krzykliwym napisem
informujące otoczenie, że przecież chodzę w butach za 500 zł i w
komplecie kurtka polar za 1120 zł. Po co komu to wiedzieć? Aby
wywołać ludzką zazdrość? Minimalista filozoficzny kontroluje
emocje otoczenia wobec swojej osoby....
Dobra... po
ostatnich dyskusjach wiem, że przydługie artykuły nie są w ogóle
czytane do końca, a dyskutanci „jadą po tytule i nagłówkach”.
Tak, czy inaczej,
zapewne wiecie już o co chodzi w prawdziwym minimalizmie...
Na pewno napiszę
niejeden wpis na ten temat.