Polemika z Konradem... o reklamach na wystarczy-mniej.blogspot.com

Na wstępnie chciałbym ponownie polecić blog wystarczy-mniej.blogspot.com, gdzie zdecydowałem się publikować gościnnie. Publikacje są w innej formie niż tutaj - mianowicie w formie nagrań audio, mam nadzieję, że taka inna forma się wam spodoba. Zapraszam.

Poniżej wklejam mój pisemny suplement i polemikę z Konradem, dot. reklam na blogach:


Jak mówiłem, akceptuję każdą decyzję właściciela danego bloga co do komercji, jednak ja - jako autor reklamy umieszczający jestem dość zaskoczony w ogóle koncepcją, że to nie ma innego celu niż wykorzystywanie uwagi czytelników, na co zwraca uwagę Konrad.

Owszem, chcę uwagi czytelników. Owszem - ucieszę się jeśli wśród wyświetlanych u mnie kontekstówek znajdą oni ciekawą informację (np. systemy oszczędzania wody w domu, które mogą sobie zakupić). Owszem, z przyjemnością odnotuję wpłatę tych 0,11zł za kliknięcie.

Jednak to jest TYLKO coś pobocznego. Na tyle pobocznego, że bez skrępowania przygotowałem kolejną audycję o tym, jak te reklamy sobie wyłączyć. (Czeka sobie już na dyktafonie).


O reklamie na blogach było już nie raz i w wielu miejscach. Dla mnie reklama jest czymś bardzo, ale to bardzo naturalnym. To jest naturalna i harmonijna część życia, którą albo wyparliśmy (wychowanie systemu, wpływ poprzedniej epoki), albo przeinaczyliśmy i doprowadziliśmy do kuriozum (np. te agresywne i wyskakujące okienka przesłaniające cały ekran przeglądarki).


Na wczorajszym treningu podchodzi do mnie allegrowicz, który handluje ciuchami z UK. "Wiesz Remigiusz... mam nową dostawę... bluza akurat na twój rozmiar... masz ochotę zaglądnąć po treningu...?"

To była reklama. Reklama ustna. Kolega to mówi spokojnie, nie narzuca się, informuje. A nawet jeśli trochę mocniej pozachęca, co z tego? Tak to się odbywało OD ZAWSZE. Kolega jednak NIE stoi na de mną w przerwie każdej serii ćwiczeń, NIE trajkocze nad uchem "kup.... kup..... kup.... tę cholerną koszulkę!!!"

Cywilizacja opiera się na wymianie handlowej, dóbr i usług. Kolega umie dobrać trendy ciuchy z UK, ja umiem dobrać pluginy do jego konta FB i wypozycjonować frazę "Ciuchy z Anglii, Dolny Śląsk". REKLAMUJEMY jeden drugiemu nasze usługi. Jednak spokojnie i bez nachalności...


Po powrocie włączam sobie program historyczny, leciało o historii Dalmacji, ale co chwila przerwa mi setka reklam... 10 minut programu, a potem 10 minut... KUP... KUP... KUP.... - wkurzyłem się i wyłączyłem. Wchodzę na jedną ze stron WWW. Ekran przesłania mi wielkie okno z animacją, którą nie wiadomo jak na szybko wyłączyć.

Dziś rano wychodzę i próbuję otworzyć skrzynkę pocztową, pod nogi sypie mi się sterta ulotek i reklam supermarketów, dosłownie zalewa mnie. Wyskakuję do jednego z supermarketów (mieszkam okno w okno) po coś do kuchni i z głośników leci non stop jakaś kocia muzyka na przemian z zachętami do kupna.... KUP... KUP... KUP...

To jest przesada, to kuriozum o którym piszę. Reklama nie jest zła sama w sobie, tak samo jak jedzenie nie jest złe same w sobie. Zła jest przesada w reklamie, złe jest przeżarcie i spasienie się bez umiaru.

Ja natomiast szukam harmonii.


http://www.flickr.com/photos/mikebaird 
Licencja Creative Commons


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spotkania klasowe po latach - dlaczego wszyscy pieprzą, że to nie ma sensu?

Dorodango

Życie analogowe czy cyfrowe?