Czy minimalizm może współistnieć z nadmierną konsumpcją?

Odpowiadając jednemu Koledze w dyskusji na FB odnośnie wpisu...


...przypomniały mi się dawne czasy i gorące dyskusje na tym blogu. Wiele emocji się u dyskutantów wylało. Czy słusznie? Nie ważne już, widocznie to było potrzebne - zdefiniować sobie nasz minimalizm. Tak było kiedyś. Jednak teraz weźmy nasze pytanie tytułowe:

Czy minimalizm może współistnieć z nadmierną konsumpcją?

Odpowiem przykładem kumpla kolegi z metropolii. Nasz minimalista, po uzyskaniu pierwszej pewnej pracy na etacie wziął sobie kredyt konsumpcyjny. Za pieniądze z kredytu zrobił sobie dość elegancki remont mieszkania w stylu minimalistycznym, dużo bieli, nowe, markowe, stylowe meble a w dodatku (no tak, wisienka na torcie i mój ulubiony temat) pozamieniał wszystko co tylko można na iSprzęty wiadomej firmy z ogryzkiem w tle.

Nasz minimalista w dyskusjach twierdził, że to jest właśnie minimalizm. Uff... i jak tu w ogóle dyskutować, bez wchodzenia w nadmierne emocje?

Dla mnie obłożenie się kredytem konsumpcyjnym, zakupy iSprzętów na raty, zapożyczanie się, ma się nijak do minimalizmu, ale oto mamy osobę, która twierdzi, że to jest właśnie minimalizm i najwyraźniej (póki co) dobrze się z tym czuje...

Jednak obiektywnie rzecz biorąc, to tak, jakąś wycinkową prawdą jest, że jest to styl minimalistyczny, wystrój, estetyka minimalistyczna - jak dla mnie w dużym oddzieleniu od mojej filozofii życiowej, ale nasz minimalista twierdzi, że to jego filozofia...

...więc po co mu to zabierać i burzyć jego porządek świata?

Sztuka czy kicz?

Kiedyś bym się długo kłócił i tracił czas, dziś widzę, że minimalizm jest jak ten Kot Schrödingera - jest i nie ma, cyk, jest i nie ma zarazem. Więc czy każdy minimalista/minimalistka, tak jak ja, idzie ścieżką lekkiego antykonsumpcjonizmu i skłonności do racjonalnego oszczędzania? Najwyraźniej nie. 

Tak, niektóre osoby nadmiernie konsumujące (bo czym innym jest zakup na kredyt/raty ponad posiadane oszczędności) będą jednocześnie deklarowały się jako minimaliści/minimalistki.

Wychodzę z założenia, że nawet nie mam już czasu by się wgłębiać i oceniać ich filozofii życiowej. Mam ciekawsze tematy do ogarnięcia. Szkoda energii na dyskusję. Jeśli macie ochotę - ogarnijcie to sobie, ja w tym czasie wolę wyjść w teren i porobić sobie zdjęcia przyrody.


P.S. Kiedyś myślałem, że przykład kolegi to postać wymyślona na potrzeby dyskusji. Przez kilka lat jednakże spotkałem osoby, które w postępowaniu są bliźniaczą kopią naszego bohatera - więc najwyraźniej to powtarzalny fakt.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spotkania klasowe po latach - dlaczego wszyscy pieprzą, że to nie ma sensu?

Dorodango

Życie analogowe czy cyfrowe?