Ujawnianie prywatności i spraw osobistych w necie.

Niedawno z kolegą rozmawiałem o kwestii takiej jak ujawnianie w internecie informacji prywatnych i spraw osobistych. Jestem wielkim przeciwnikiem takiego postępowania, zawsze nim byłem. Chodzi mi zarówno o informacje ujawniane na blogach, jak i w korespondencji różnego typu pomiędzy tzw. "internetowymi przyjaciółmi"

Jednak, jak to mówią - szewc bez butów chodzi - niedawno sam złamałem moje wcześniejsze żelazne reguły i srodze się na tym przejechałem. Dziś widzę, że dałem się zalatwić jak ta gotowana żaba, wiecie o co chodzi?

Jeśli wrzucisz żabę do wrzątku, chy choćby nagle zblizysz do gorącej wody, ona się wyrwie i ucieknie, jednak jeśli woda, w której siedzi żaba jest podgrzewana powoli, ona się nie zorientuje i powoli się ugotuje. (Oczywiście takie tlumaczenie i tak nie usprawiedliwia nikogo - zasady to zasady i trzeba się ich trzymać.)

Nie wdając się w zbędne szczegóły - niech to będzie dla was srogą przestrogą.


Druga sprawa dotyczy pewnego autora blogów ujawniajacego publicznie informacje o stanie swoich finansów i majątku. O ile sam wysoko cenię wspomnianego autora, uważam, że ujawnianie takich danych jest poważnym błędem (Chyba, że stanowi część przemyślanej strategii marketingowej).

Co więcej, sam nie mam zamiaru ujawniać informacji o swoim majątku i zarobkach. Dlaczego? Mimo, że z pewnych powodów życiowych są to obecnie małe sumy (jak myślicie skąd się wzięło moje Oszczędzanie, heh?) zawsze znajdą się dwie grupy ludzi:

1. Taka, która ma/zarabia jeszcze mniej...

2. Grupa, która zarabia tyle samo, lub nawet jakiś % więcej, ale która jest swiadoma ceny jaką za to płaci i będzie zazdrościć mojego trybu życia (downshifting i minimalizm), nominalnej pozycji, znajomości, itp...

W tych grupach znajdą się ludzie, którzy gotowi są człowieka bezinteresownie i z czystej polskiej zawiści zarabąć, co po prostu w życiu i funkcjonowaniu stanowi tu i tam pewne utrudnienie, tego w Polsce nie trzeba chyba tlumaczyć. Człowiek nie funkcjonuje w próżni!

I oczywistą kwestią jest kwestia bezpieczeństwa, o ile nie żyje się w chronionym osiedlu za drutem kolczastym ujawnianie jakichkolwiek informacji finansowych jest po prostu niebezpieczne, czego miałem przykład w niedalekim otoczeniu (osoba, która po alkoholu zaczęła się przechwalać w lokalnej knajpie niecaly tydzień potem zaliczyła włamanie i wyczyszczenie mieszkania z "chwalonego" sprzętu, itp).

Czlowiek, który w jakiejś mierze ma w Polsce lepiej niż większość, suma sumarum ma po prostu przerąbane życie w tym kraju. A po co sobie utrudniać żywot?


P.S. Pod moją buzią na Facebooku uparcie pojawia się pytanie - jaki jest mój status związku? Hmm, szkoda, że nie mogę wpisać im "odwalcie się od mojej prywatności, spadać na drzewo", bo co ich to cholera obchodzi?

Popularne posty z tego bloga

Spotkania klasowe po latach - dlaczego wszyscy pieprzą, że to nie ma sensu?

Życie analogowe czy cyfrowe?

Dorodango