Biurko białe, skandynawskie, minimalistyczne...

Poddałem poważnemu, życiowemu testowi swój "minimalizm", z zaciśniętymi zębami i wywieszonym jęzorem przejechałem 200km w dwie strony do modnego marketu meblowego po białe, minimalistyczne biurko. 

Nastałem się w kilometrowych kolejkach, wystałem się w korkach przy węźle autostradowym, nawkurzałem z kolesiami na A2 myślącymi, że to casting do filmu Fast&Furious...

Przyjechałem, rozpakowałem i zacząłem montować.


Uuuu... trzeba pomyśleć, schematy, plany...


Oj... oj...

Z tym minimalizmem, zawsze to powtarzam, to trzeba się czasem nieźle namęczyć...

...co jest głównie rolą pana domu/chłopaka/kumpla... więc jeśli mnie czyta jakaś minimalistka, to proszę docenić faceta, który statystycznie rzecz biorąc na ogół składa te bialutkie, modne meble... przytulić... jaka jestem z ciebie dumna misiu... kanapkę zrobić... kawę podać...


Łał, jestem macho... zrobiłem już szufladę...

...resztę dokończyłem rano...


Domyślny układ półek był z kosmosu wzięty i niefunkcjonalny. Mój analityczny umysł zadziałał, nawierciłem co trzeba, popsułem staranie przemyślane dzieło skandynawskich projektantów i uzyskałem dobre, funkcjonalne biurko.


Oto efekt. Możecie być ze mnie dumni...


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spotkania klasowe po latach - dlaczego wszyscy pieprzą, że to nie ma sensu?

Dorodango

Życie analogowe czy cyfrowe?