Jem wolniej, bez TV i smartfona pod ręką...

Powiem Wam, że nauczyłem się jeść wolniej. Od czasów studenckich byłem nauczony jeść na szybko, wiecznie gdzieś gonić, czy to na kolejne zajęcia, czy do pracy i tak mi zostało do czasów obecnych.

Człowiek się jednak starzeje, choć trudno to przyznać przed sobą i otoczeniem. Za studenta mogłem praktycznie połknąć całego hamburgera, na szybko i gonić dalej, hamburger wszedł idealnie. Teraz tego typu praktyka zaczęła coraz częściej doprowadzać mnie do niestrawności, zgagi, poczucia dyskomfortu. To samo ze zjedzonym na szybko obiadem. Na szybko, bo trzeba gonić i jakąś sprawę załatwić...

Zero przyjemności, poza tym wszyscy piszą, że to niezdrowe (a ja zaczynam już to czuć).


Ale zaraz, zaraz pszczółki moje, kto mnie tak goni, kto mnie tak pędzi do pracy, że muszę pospiesznie połykać kanapki jak pelikan ryby? Nikt, ja sam. Jestem swoim "własnym szefem".

Zwolniłem i dalej staram się zwolnić. Jem staranniej, dłużej przeżuwam posiłek, nie łykam wielkich kawałków. Zapewniam sobie więcej czasu na posiłek niż kiedyś.

Wyeliminowałem też czynniki, szczególnie przy śniadaniu, które jest najważniejszym posiłkiem, sprawiające, że człowiek rozprasza się i pędzi dalej z jedzeniem, czyli telewizję przy posiłku oraz smartfon (w moim przypadku większy tablet).

Kiedy jem - to jem, a nie siedzę na fejsie. Kiedy delektuję się pysznym śniadaniem nie włączam TV z programami typu "Kłamanie na śniadanie", które nie dość, że przeszkadzają w skupieniu na posiłku, to na ogół negatywnie nakręcają człowieka na zwiększenie konsumpcji...

Polecam to też Tobie! Pozdrawiam!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spotkania klasowe po latach - dlaczego wszyscy pieprzą, że to nie ma sensu?

Dorodango

Życie analogowe czy cyfrowe?