Miasto jako pierścień, czyli inaczej o urbanizacji
Czy potraficie sobie wyobrazić miasto zupełnie inne niż te które znamy? Czy schemat miasta z centrum, mający swój początek w epoce brązu, albo i jeszcze wcześniejszej musi być przez nas bezmyślnie powtarzany? Powtarzany ze skutkiem katastrofalnym, ponieważ nie umiemy wyzwolić się i zacząć myśleć kategoriami epoki krzemu, hi-tech i nowoczesnej cywilizacji?
Wyjdźmy poza nasze skostniałe przekonania i pomyślmy o innym układzie urbanistycznym niż układ centralny!
W sumie obiektywnie jest biorąc - jaki jest powód dla którego mamy mieszkać i pracować w centrach miast, a nie TYLKO na obrzeżach - może model miasta jako dużego pierścienia z systemem dróg łączących koncentrycznie położone dzielnice byłby matematycznie, ekonomicznie i funkcjonalnie bardziej uzasadniony?
Czy miasto nie mogłoby wyglądać jak to koło? Z całą infrastrukturą mieszkalną na jego obręczy. W środku tylko węzeł komunikacyjny łączący w sobie poszczególne kategorie transportu - niebieski - samochodowy - czerwony transport masowy - żółty - transport wolny, czyli. rowerowy/hybrydowy rowerowo-elektryczny.
Co pomiędzy szprychami? Zieleń, oddychające płuca miasta, obszary rekreacyjne, zbiorniki wodne, infrastruktura uzdatniania wody pitnej, przeróbki i recyklingu a nawet infrastruktura 'zielonej' energii i produkcji żywności.
Centra administracyjne, biznesowe, edukacyjne mogłyby być lokowane na węzłach - tam gdzie taka "szprycha" wchodzi w koło.
Czy mamy jako społeczeństwo po wieczność użerać się z
korkami, śmierdzącym powietrzem, miejskim hałasem, zapoconym i wiecznie
zatłoczonym transportem publicznym, pełnymi przestępczości i zatłoczonymi centrami?
Czy może znajdzie się wreszcie wola, aby to zmienić?
Pomyślcie o tym co mówię, schematy takiego eko-miasta pierścienia rysowałem już jako dzieciak ze 20 lat temu, jakby ktoś chciał podyskutować - piszcie :)
Zapraszam także na post: