Pośpiech w codziennym życiu

Przestaje mi się podobać nieustanny pośpiech w codziennym życiu.

Śpieszymy się rano do pracy, po pracy śpieszymy się, by na czas odebrać dziecko ze szkoły, potem tylko krótka chwila na obiad, potem trzeba gonić ile sił w nogach na zajęcia pozalekcyjne dziecka, czas ucieka, korki na drogach.

Potem śpieszymy się do domu, bo trzeba ogarnąć rzeczy domowe a z pracy jest sterta dodatkowych raportów, które też trzeba szybko przejrzeć przed jutrzejszym spotkaniem, ok, może się uda przed wieczornym treningiem, na trening gonitwa, dosłownie na ostatnią sekundę, potem znów gonitwa, bo jeszcze małe zakupy a za chwilę zamkną osiedlowy market... w pośpiechu wciskamy pin i zielony... i szybko do domu.

Pośpiech przez cały dzień.



Ten pośpiech zaczyna się nie tylko kiedy założymy rodzinę, ze studiów pamiętam nieustanne śpieszenie się z budynku do budynku, bo przerwa między zajęciami nie jest długa. Śpieszenie się na przystanek, by złapać tramwaj na uczelnię, potem pośpiech z przystanku do budynku B, czy tam C, bo lektor strasznie się wkurza, jak ktoś się spóźni.

Pośpiech z dostaniem się na zajęcia sportowe na drugim końcu miasta, pośpiech by szybciej wrócić do domu, by zdążyć ogarnąć temat X czy Y przed egzaminem, itp.

Nie było i nie ma nawet czasu myśleć, byle szybciej, byle do przodu...



W pośpiechu rano dokonujemy codziennej toalety, jemy w pośpiechu posiłek, w pośpiechu robimy kawę, pośpiesznie jedziemy samochodem, byle szybciej na czas.

Czy ta gonitwa kiedyś ustanie?

Co o tym myślisz?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spotkania klasowe po latach - dlaczego wszyscy pieprzą, że to nie ma sensu?

Życie analogowe czy cyfrowe?

Miasto idealne?