Minimalizm a wegetarianizm


Wszyscy są już chyba zmęczeni moim pisaniem o markach w branży IT zatem zmieniamy temat. Wegetarianizm. Mój stosunek do wegetarianizmu dojrzewał i kształtował się długo, można powiedzieć do bardzo niedawnego okresu w mojej kilkunastoletniej karierze minimalisty.

Oczywiście, wegetarianinem nie jestem i nie będę, może dlatego, że po prostu kocham kuchnię śródziemnomorską – obfitującą w tzw. owoce morza i ryby (jakby nie patrzeć – pełnoprawne zwierzęta!). Nie zostanę zatem tzw. semi-wegetariainem czyli po naszemu pół-wegetarianinem, ponieważ uważam, że coś takiego po prostu nie jest trafnym określeniem tej diety. Mięsa mógłbym nie jeść zupełnie, z ryb nie zrezygnuję. Ryba nie jest pół-zwierzęciem, tylko po prostu zwierzęciem. Dla mnie wegetarianizm to akurat po pierwsze nie zjadanie mięsa zwierząt. Z tym, że widzicie – w wegetarianizmie jest wiele nurtów, co daje materiał na nieskończone dyskusje ideologiczne. Ale przejdźmy do meritum...

Uważam, że wegetarianizm może stać jak najbardziej ręka w rękę z minimalizmem.


1. Przede wszystkim produkcja roślinna jest zacznie mniej inwazyjna dla środowiska, otoczenia niż produkcja zwierzęca. Zanieczyszczenie i obciążenie środowiska przez mega-farmy zwierzęce to niepodważalny fakt. Ekologia jest miła sercu minimalisty (Autor bloga jest ex-działaczem eko).


2. Po drugie każdemu z nas – nawet autorowi we własnej osobie – łatwiej wyhodować spożywczy produkt roślinny, niż zwierzę, które trzeba regularnie, kilka razy dziennie doglądać, potem trzeba własnoręcznie zabić, oprawić, ugotować. (Autor często hoduje np. zioła, kiełki, korzysta z owoców własnoręcznie zasadzonych roślin, itp.)

(zioła Autora)


3. Po trzecie – produkcja roślinna – może być w pełni lokalna (jest łatwiejsza dla 90% ludzi niż zwierzęca) – dająca pracę i zarobek lokalnej społeczności (autor tego bloga kupuje chętnie produkty wyhodowane przez starsze osoby na ich własnych działkach, ogrodach – na lokalnym bazarku) – co jest miłe sercu minimalisty.


4. Po czwarte – produkty roślinne – szczególnie te proste i lokalne – są po prostu tańsze. Pozwala to – przy diecie wegetariańskiej - prowadzić prostsze i tańsze życie niż w przypadku mięsożercy.


5.Po piąte – produkty roślinne łatwiej przechowywać – często można obejść się nawet bez lodówki (lub posiadać po prostu małą lodówkę do nabiału i mrożonek).

Po szóste...

...argumentów można mnożyć wiele. Ale już na tym etapie widzicie, że coś w tym jest. Zatem o ile nie wegetarianizm to może chociaż zwiększenie udziału produkcji roślinnej w diecie – tak jak to robi autor?

Dlaczego nie?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Spotkania klasowe po latach - dlaczego wszyscy pieprzą, że to nie ma sensu?

Dorodango

Życie analogowe czy cyfrowe?