Nauka języka obcego dla minimalisty oraz prawdziwe sekrety skutecznej nauki języka... bez marketingowego romansowania z czytelnikami!
Dzisiaj na blogu podejmuję temat nauki
języków obcych i kilku refleksji z tym związanych, w kontekście
wyznawanej przeze mnie filozofii. Nauka języka jest zarówno dobrą
inwestycją, jak i „rzeczą” dobrą dla minimalisty. Dlaczego tak
myślę?
Generalnie tak wiele dziedzin wiedzy,
znajomość języka obcego nie wiąże się ze zbytnim obciążeniem
materialnym, znajomość języka obcego, no... powiedzmy także dobry
słownik... możemy zapakować do globtroterskiego plecaka i ruszyć
w świat. Wiele dziedzin wiedzy specjalistycznej wymaga szeregu
akcesoriów, sprzętu, całej biblioteki publikacji
specjalistycznych... jeśli np. jesteś pianistą, potrzebne Ci jest
pianino... jeśli informatykiem – sprzęt IT i to często coś
więcej niż jeden symboliczny laptop... znajomość języków
jest w Twojej głowie, możesz jechać i rozmawiać!
Z powyższych powodów uważam naukę
języka obcego, szczególnie popularnego języka angielskiego za
dobrą inwestycję (jeśli nie zaniedbasz nauki... nie stracisz
zainwestowanych pieniędzy... tej inwestycji nie skosi inflacja ani
krach na giełdzie!).
Zdumiewa jednak fakt, ile czasu
formalnie ludzie przeznaczają na naukę języków obcych, często
zaczynając niemalże „od przedszkola” i po tych wszystkich
latach edukacji efekty całego wysiłku są mizerne. Dlaczego tak się
dzieje? Otóż większość ludzi nie przestrzega prostych zasad w
nauce języka. Zasad, które są wpajane uczniom przez dobrego
nauczyciela... takiego jak np. w centrum językowym Angielski Lubin... (a właśnie, te krótkie zdanie jest „częścią
sponsorowaną” posta, o której wspominałem uprzednio)
Jakie to zasady pozwalają na
opanowanie języka... sprawne i szybkie nie tylko w sloganie
reklamowym? Oczywiście będę się wypowiadał odnośnie języka
angielskiego, jednak poniższe zasady mogą być w większości
zastosowane do innych języków!
3 popularne błędy w podejściu
do nauki języka!
- po pierwsze nie ma czegoś takiego
jak angielski szybko, bez wysiłku i zadań
domowych, niestety, trzeba się zmęczyć i popracować, bez
wysiłku nie ma efektu w tej dziedzinie...
- całkowitą marketingową fikcją
są hasła typu „angielski w 9 i pół
tygodnia”, czy „język obcy 7x prędzej
metodą Veblena” lub inny „Pitu-Pitu studying system” gdzie
dostaniesz tableta do kotleta oraz mp3 player z turbo-nakładką na
uszy... by lansować się przed znajomymi, jak to się języka
uczysz... eehh... powtórzę jak zdarta płyta, trzeba się zmęczyć
i popracować, bez wysiłku nie ma efektu w tej dziedzinie...
- nauka języka obcego, uczestnictwo
w zajęciach językowych, to nie jest wizyta w McDonald's czy
KFC, tu nie jest tak, że zapłacisz i już nie musisz myśleć, bo
zaraz podadzą Ci ładnie zawiniętą bułkę czy nuggetsa
kurczaczego niemal do samego dziubka, nauka języka to nigdy nie jest
„fast food” to raczej jest takie „slow food”, gdzie jeszcze
samemu trzeba sobie wyhodować warzywa na działce, długo i
starannie doglądając grządek, jest dokładnie jak piszę, trzeba
się zmęczyć i solidnie pracować, bez wysiłku nie ma efektu...
3 sposoby jak należy podejść
do skutecznej nauki języka i osiągnąć sukces!
- skuteczna nauka języka
bardzo, ale to bardzo przypomina trening sportowy, kiedyś sam
osiągnąłem sukces, stosując do nauki języka niemal te same
zasady treningowe co do swojego treningu: żelazną, bezlitosną
systematyczność i konsekwencję!
Kiedyś
rozmawiałem ze starszym, bardzo dobrze zbudowanym kolegą do tego
dobrym w sztukach walki, spytałem go o tajemnice jego sukcesu,
odpowiedział mi, że od przynajmniej 10 lat, pomijając sprawy typu
grypa czy przeziębienie, nie miał okresu beztreningowego
dłuższego niż 3 dni!
Takie samo
podejście należy zastosować do nauki języka.
- Stosując
powyższą zasadę nie wolno się przeforsować! Jeśli np. w
przygotowaniu do rozmowy kwalifikacyjnej po angielsku zrobisz sobie
tygodniowy urlop w dotychczasowej i będziesz bez przerwy zakuwać od
rana do wieczora, przypominać gorączkowo wszystkie materiały z
lektoratu skończonego 3 lata temu, które gdzieś w archiwum się
ostały, będziesz strzelać kawę za kawą czy red bulla za red
bullem, spać z słuchawkami na uszach z super kursem turbo... to
jedyne co zyskasz to wrzody żołądka i (fałszywe!!!) poczucie
jakim jesteś idiotą/idiotką w dziedzinie języków obcych.
Nie tędy droga!
Tak jak w sporcie – przetrenowanie bywa katastrofalne i przynosi
więcej szkód niż korzyści (tu szkodą jest demotywacja,
frustracja, zaniżone poczucie własnej wartości czy klęska na
wspomnianym job interview)
Skuteczna nauka, tak jak skuteczny
trening, wymaga systematyczności i konsekwencji – racjonalnego i
sensownego rozłożenia wysiłku na długi czas. Jak
długi czas? To jest kwestia indywidualna dla każdej osoby!
W praktyce...
jeśli już uczysz się angielskiego... absolutnie nie ma
sensu próbować nadrobić zaniedbany edukacyjnie tydzień ucząc się
w niedziele bite kilka(naście) godzin!
Większą skuteczność w nauce języka, osiągniesz odpalając w tę
niedzielę zimne piwko, wyciągając nogi do góry na kanapie, albo
po prostu idąc na spacer z rodziną. Mówię
to poważnie. Te nagłe,
zwykle niedzielne, forsowne wielogodzinne, incydentalne
sesje ostrego zakuwania, powodowane wyrzutami sumienia, że już
miesiąc nic się nie powtarzało, są skrajnie niemądrym
postępowaniem szkodzącym
nauce języka.
Znacznie lepiej jest w tym przypadku
po prostu usiąść na 15-20-30 minut powtórki i ani minuty więcej,
jednocześnie zakładając
sobie kalendarz i sumiennie obiecując sobie,
że następnego dnia także przysiądziesz choćby na 15-20 minut nad
językiem (to duża przerwa reklamowa w czasie filmu w TV)... i
tak już na stałe, dzień w dzień!
- Kontakt z językiem...
nieustanny kontakt z językiem i używanie go w praktyce. Umiejętność
nieużywana zanika, więc jeśli
nie masz codziennego rodzinnego, czy zawodowego kontaktu z językiem
angielskim, jeśli nie możesz sobie pozwolić na niemal codzienne
lekcje w placówce takiej
jak szkoła językowa Lubin,
staraj się jak
najczęściej i regularnie, dzień po dniu:
- czytać książki i czasopisma po angielsku,
- przeglądać strony www po angielsku, używać anglojęzycznego internetu, korespondować na forach, czatach, komunikatorach, itp. w języku obcym,
- słuchać radia (satelitarnego/internetowego) jako „dźwięku tła”, np. przy czynnościach domowych
- oglądać filmy po angielsku (bez lektora PL, kategorycznie bez napisów PL), zamiast gapić się bezproduktywnie w polskojęzyczną TV,
- starać się gdzie można i kiedy można wyrywać do załatwienia spraw po angielsku, np. załatwienie telefoniczne spraw za granicą dla znajomych, itp., tłumaczeniowo-towarzyskie obsłużenie gości zza granicy, itp., mówić, mówić, mówić... nawet jeśli na początku trudno się przemóc!
Szczegółowych
rozwiązań jest na pewno więcej, prawda jest jednak tylko jedna –
język obcy, którego chcesz się nauczyć, musi być trenowany i
używany codziennie,
systematycznie i konsekwentnie, bez wyjątku. Nie ma od tej reguły
odstępstwa, nie
ma kilku dni odpoczynku, czy wakacji od nauki,
nie ma także
cudów
– nie ma rewelacyjnych i cudownych metod nauczania, poza
tym co napisałem.
Każdy profesjonalista w dziedzinie języka, o ile naprawdę jest
prawdziwym
profesjonalistą
i dobrym
praktykiem,
powie Ci dokładnie to co ja.
P.S.
Jeśli przydały Ci się te informacje, zachęcam do polubienia na
Facebooku profilu, gdzie znajdziesz więcej ciekawych informacji z
zakresu nauki języków obcych: https://www.facebook.com/AngielskiLubin
"całkowitą marketingową fikcją są hasła typu „angielski w 9 i pół tygodnia”
OdpowiedzUsuńNie. Sama znam kilka osob, ktore mniej-wiecej po dwoch miesiacach mowily niezle w obcym jezyku (po intensywnym kursie 6 godzin dziennie).
Oczywiscie, po takim czasie nikt nie bedzie pisal esejow ani mial bezblednej wymowy czy tez pracowal jako tlumacz.
Mierne skutki nauki przez lata i brak umiejetnosci rozmowy to najczesciej efekt nauki w szkole - gdzie baja sie o danej kulturze, gramatyce jakiegos jezyka i klepiej koniugacje - wszystko robiac w jezyku polskim - a praktyki niet.
Rownie dobrze moznaby uczyc sie jazdy samochodem z podrecznika budowy silnika i przepisow drogowych - skutek podobny...
co do 9 i pół tygodnia to trochę żart i nawiązanie do pewnego tytułu filmowego, bo terminy obiecywane w reklamach są zwykle krótsze...
Usuń...oczywiście de facto potwierdza moje słowa te Twoje... "po intensywnym kursie 6 godzin dziennie"... no właśnie! Nikt nie ma czasu na 6h kursu dziennie!
Tutaj mowa jednak o typowej nauce w PL, gdzie np. pracujesz, zajmujesz się domem, rodziną, a do tego chcesz jeszcze opanować/udoskonalić język w ciągu roku szkolnego.
Co do kultury - trochę rozmów o kulturze i realiach na samym początku musi być, szczególnie młode osoby mogą się przez to zaciekawić językiem, krajem, realiami - nabrać entuzjazmu - to ważne - gramatyki trochę musi być, choćby minimum, by od początku nie mówić z błędami - zignorowana grama na początku = niemal nieodwracalne szkody na długie lata (w przypadku j. angielskiego) - mankament polskich szkół.
klucz do sukcesu leży trochę gdzie indziej - w odpowiednim ukierunkowaniu osoby uczącej się, uświadomieniu i wyrobieniu pewnych nawyków. Sposób prowadzenia lekcji jest b. ważny - ale ważniejsze jest by dać głodnemu wędkę i nauczyć łowić, zamiast dawania kosza pełnego ryb.
Te stare chińskie przysłowie jest jak najbardziej aktualne dziś - w nauczaniu języka obcego.
Jeżeli chodzi o naukę języka, w moim wypadku sprawdza się program do powtarzania słówek podobny trochę do SuperMemo, a mianowicie Anki, który pozwala nam na tworzenie komputerowych fiszek i powtarzanie ich na komputerze, a także na telefonie komórkowym, tablecie itp. z dobieraną automatycznie częstotliwością (po każdej poprawnej odpowiedzi fiszka pojawia się po dłuższym okresie czasu). Pozwala to na oszczędność czasu. Program jest całkowicie darmowy i open-source, działa na najpopularniejszych systemach na PC, oraz na iOS i Androidzie. Ma także wersję Web. Jest to wg mnie bardzo dobre uzupełnienie procesu nauki. Oczywiście jak we wszystkim związanym z nauką języka, także tutaj niezbędna jest systematyczność.
OdpowiedzUsuńDo właściciela bloga: Nie jest to reklama, nie mam żadnego interesu z podawania informacji o tym programie, po prostu uważam go za pożyteczne narzędzie
sam popieram stosowanie SuperMemo/fiszek oraz metod opartych na podobnych zasadach - dzięki za informację
Usuńco do reklam, dziękuję za wyrozumiałość - mam dość duży natłok osób reklamujących swoje interesy za darmo w sposób wykraczający poza grzecznościowe polecenie - a przecież wystarczy się dogadać (ja akurat nie zarabiam na tym blogu, nawet jeszcze kosztów nie pokryłem, a przydałoby się parę zł na sprzęt/karty do netu na blogowanie poza domem, itp.)
A ja polecam program Rosetta Stone. Co prawda kosztuje niemało, ale jest na prawdę skuteczny i przyjemny w obsłudze. Metoda jest dość prosta - użytkownik uczy się języka od podstaw, tak jak dziecko uczy się swojego języka, czyli nie mamy żadnych podpowiedzi ani pomocy po polsku i musimy dedukować treści.
OdpowiedzUsuńOwszem, jest to jedna z dobrych metod wspomagających naukę języka, podkreślam wspomagających.
UsuńWszelkie programy, pomoce i metody mogą jedynie pełnić rolę wspomagającą do zasad opisanych w artykule. Owszem można i czasem warto sobie na coś takiego pozwolić, jednak pamiętając o kluczowych zasadach nauki :)
Fajny post, 100 racji.
OdpowiedzUsuń